„LIDER NA KOLANACH”
LKS „GIMNAZJUM/ORZEŁ” KOZY 4-2 APN GKS Tychy (2:1)
1:0 Polakowski 7′
2:0 Goliasz 32′
3:1 Polakowski 42′
4:1 Furczyk 74′
Skład: Baziak-Honkisz,Pieczora,Loranc,Rozmus-Skrudlik,Glos,Polakowski,Furczyk-Przała,Goliasz oraz Baścik i Mleczko
Trampkarze „Gimnazjum/Orzeł” Kozy, w pięknym stylu pokonali u siebie lidera tabeli GKS Tychy, wygrywając 4:2. Mecz był pięknym widowiskiem okraszony świetną grą obu zespołów oraz kapitalnymi bramkami. Nasi trampkarze, którzy ustępowali rywalom pod względem technicznym wielką ambicją i wolą walki nadrabiali braki z nawiązką. Można się pokusić o stwierdzenie, że takiego występu w jakiejkolwiek kategorii wiekowej z udziałem drużyny z Kóz dawno nie było. Po tym zwycięstwie nasi trampkarze wskoczyli chwilowo na pierwsze miejsce w tabeli, co może zmienić się już 3 maja gdyż nasza drużyna pauzuję ale w tej silnej lidze jest to dla nas spora satysfakcja i cel jaki sobie założyliśmy, czyli miejsce w pierwszej trójce na koniec ligi staje się realny do osiągnięcia. Jeśli chodzi o przebieg meczu to ułożył się on dla nas kapitalnie. Już w 7 minucie po rzucie rożnym piłka została wybita przez obrońców przed pole karne gdzie stał Kacper Polakowski, który bez namysłu zdecydował się na strzał z 17 metrów i piłka przy samym słupku wpadła do siatki. Po stracie bramki goście mieli dużo więcej z gry ale nie stwarzali sobie klarownych sytuacji, gdyż nasza drużyna była świetnie ustawiona, w porę rozbijając ataki gości na przedpolu. Nasi zawodnicy często przechodzili do kontrataków, które były bardzo groźne, jeden z nich zakończył się faulem na 30 metrze. Do rzutu wolnego podszedł Furczyk i uderzył kapitalnie lecz piłka zatrzymała się na poprzeczce. W 32 minucie kolejna kontra zakończyła się dla nas szczęśliwie, pojedynek biegowy z obrońcą wygrał Goliasz i będąc w sytuacji sam na sam z bramkarzem uderzył podręcznikowo w długi róg nie dając mu szans na interwencję 2-0! Kiedy wydawało się, że wynik utrzyma się do przerwy goście wywalczyli rzut wolny za rękę naszego zawodnika, precyzyjnie uderzona piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do naszej bramki. W ostatniej akcji meczu Tyszanie przeprowadzili szybką akcję i będąc w polu karnym napastnik gości idealnie uderzył piłkę, która nieuchronnie zmierzała do naszej bramki jednak zablokował ją kapitalną interwencją Maciej Honkisz i mogliśmy się cieszyć z prowadzenia 2-1 do przerwy. Na drugą połowę nasza drużyna wyszła z dobrym nastawieniem, nie chcieliśmy bronić wyniku tylko koniecznie zdobyć kolejną bramkę i stało się dokładnie tak jak sobie założyliśmy, dwie minuty po przerwie Kacper Polakowski będąc 30 metrów od bramki rozpoczął rajd mijając trzech rywali wpadł w pole karne i precyzyjnym strzałem w długi róg podwyższył prowadzenie. Graliśmy od tego momentu spokojnie, goście często schodzili na kary minutowe za niesportowe zachowanie, wraz z upływem czasu konsekwentnie dążyliśmy do zwycięstwa. W 74 minucie padła najpiękniejsza bramka meczu, Dawid Furczyk po skutecznym dryblingu trafił w lewe górne okienko bramki gości i wiadome było, że nikt nie odbierze nam już zwycięstwa. W końcówce goście przeprowadzili składną akcję i strzałem z pola karnego ustalili wynik meczu na 4-2. Radość po zwycięstwie była ogromna a co ważne wzrosły morale zespołu, teraz chłopcy już wiedzą, że wygrać można z każdym.
„KRYZYS JUNIORÓW”
LKS „ORZEŁ” Kozy 1-4 LKS”Błyskawica” Drogomyśl (1:1)
1:0 Furczyk 11′
Skład: Iskrzycki-Goliasz(81’Pieczora),Stefko,Niewiedział,Żurek-A.Handzli,Gawęda(62’Matlak),Honkisz,Obracaj-Majdoń,Furczyk
Po znakomitym starcie drużyny juniorów niewątpliwie nadszedł poważny kryzys. Już przed tygodniem drużyna prowadząc 3-0 nie utrzymała wyniku, co wskazywało na niepokój. Mimo, iż mecz z Koszarawą zakończył się ostatecznie walkowerem na naszą korzyść gdyż wprowadzony zawodnik mógł zagrać tylko połowę a zagrał 60 minut. By cieszyć się jednak z przyznanych nam punktów trzeba było potwierdzić wyższość nad będącą w strefie spadkowej drużyną z Drogomyśla. Niestety nasi zawodnicy zawiedli, nie przypominając nawet w części drużyny, która pokonała 4 tygodnie temu lidera rozgrywek Podbeskidzie, do końca skutecznie walczyła o zwycięstwo z Wilkowicami, mimo porażki z wielką ambicją walczyła w Cieszynie oraz efektownie pokonała Radziechowy. Problem należy jak najszybciej rozwiązać bo przed zespołem trzy bardzo trudne wyjazdy, do lidera z Dankowic, do zawsze groźnego i będącego w czołówce Skoczowa oraz do będącej w świetnej dyspozycji Wapienicy, która ma aktualnie tyle punktów co my. Co prawda 30 punktów jakie zdobyliśmy daje nam spokojny byt w lidze ale minimalizm nie jest wskazany i należy walczyć o 6 miejsce, które jest naszym celem i nigdy wcześniej w historii tak wysokiego miejsca w tej lidze na koniec zdobyć się nie udało. Niedzielny mecz znowu zaczął się po naszej myśli, w 11 minucie świetne prostopadłe podanie Obracaja otworzyło drogę do bramki Furczykowi, których takich sytuacji nie marnuje i prowadziliśmy 1-0. Goście nie potrafili zagrażać naszej bramce i wydawało się iż wszystko jest pod kontrolą. Wtedy przypomnieliśmy sobie jak ważną postacią w naszej bramce jest Jakub Polakowski, którego zabrakło w tym meczu. Nasz zazwyczaj rezerwowy bramkarz Iskrzycki, który zastąpił Polakowskiego wykopną piłkę w ten sposób, że zawodnik z Drogomyśla bezpośrednio odkopną piłkę w stronę naszej bramki, gdzie niepilnowany zawodnik gości lobem ku zaskoczeniu całej naszej obrony wyrównał na 1-1. To jedyna sytuacja gości w pierwszej połowie, którą sami im stworzyliśmy. Po stracie bramki nasz zespół jednak grał dobrze i chwilę po stracie bramki dobrą akcję Furczyka z Majdoniem powinien bramką zakończyć Obracaj lecz idealnie zagraną piłkę na ósmy metr uderzył w bramkarza. W 45 minucie nieporozumienie bramkarza z obrońcą wykorzystał Honkisz, poszedł za akcją do końca lecz kont był zbyt ostry i piłka wylądowała na bocznej siatce. Do przerwy więc remis 1-1, dobra gra gospodarzy i bardzo konsekwentna gości lecz nie wskazująca na to, że mecz może zakończyć naszą porażką a już wogóle że aż tak dotkliwą. Druga połowa rozpoczęła się źle dla nas, w zasadzie wszytko było przeciwko, wzmógł się mocny wiatr i ciężko było wyjść z akcją z naszej połowy na dodatek po fatalnym błędzie w kryciu straciliśmy drugą bramkę. Zbyt daleko od przeciwników byli nasi zawodnicy, goście swobodnie rozegrali aut, ich zawodnik podciągną piłkę do linii końcowej, dośrodkował a pięć metrów przed bramką bez opieki napastnik z Drogomyśla skierował piłkę do siatki. W tej sytuacji naszej obrony i bramkarza nie było! Po stracie gola wycofaliśmy jednego defensywnego pomocnika, wprowadzony na boisko został Matlak, liczyliśmy, że to ożywi grę w ofensywie ale niestety nic to nie zmieniło. Mimo słabej postawy mogliśmy jednak wrócić do gry, po dość przypadkowej akcji piłka spadła pod nogi Furczyka, który znalazł się na 16 metrze sam na wprost bramki mając czas w zasadzie na wszystko, lecz w wyniku nerwów i braku komunikacji fatalnie skiksował i piłka przeszła obok słupka. Końcówka to desperackie próby wrzutek w pole karne, po rzucie rożnym dla nas kontrę gości zatrzymał Niewiedział i nie mając innego wyjścia zagrał do naszego bramkarza z połowy boiska, ten mając dużo czasu i opcję zagrań do prawego i lewego skrzydła wybrał…….stojącego na środku boiska przeciwnika, któremu zagrał piłkę. Ten ruszył podprowadził i strzeli na 1-3. Dążyliśmy, mimo słabej gry do przynajmniej wyrównania i po stracie takich bramek można było się załamać. W doliczonym czasie gry goście przeprowadzili jeszcze jedną kontrę, sytuacje ratował trzymaniem za koszulkę nasz kapitan, wydawało się, że przed polem karnym, sędzia jednak był bliżej i wskazał na punkt karny, bramka z karnego ustaliła wynik na 1-4. Wynik za wysoki i niespodziewany, wskazujący jednak na poważny kryzys w drużynie gdyż dwa ostatnie mecze graliśmy z drużynami z dolnych rejonów tabeli. Tylko frekwencja na treningach i odpowiednie podejście do obowiązków może jeszcze uratować walkę o wyznaczony cel, tym bardziej, że jeszcze nie jest za późno.